Czym są wżery atramentowe?

5. Pękający papier i wypadajęce fragmenty liter widoczne pod światło

W pracowni Działu Ochrony i Konserwacji Zbiorów Książnicy Cieszyńskiej co roku poddaje się konserwacji setki kart rękopiśmiennych. I choć kondycja samego papieru często jest dobra, to duża część dokumentów ulega niszczeniu poprzez tak zwane „przemieszczanie się atramentu w papierze”. Litery wyglądają jakby delikatnie były rozmyte, przenikają na drugą stronę podłoża, z czasem papier w tych miejscach staje się twardy i kruchy. W końcu wypadają całe litery, wyrazy, a nawet całe wersy. To zjawisko nazywamy wżerami atramentowymi.

 

Aby wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje należy cofnąć się do historii atramentów. Pierwsze atramenty, a raczej tusze, wytwarzane były z substancji nadających kolor – najczęściej była to sadza (kolor czarny), minia, cynober, purpura (kolor czerwony), czy azuryt (kolor niebieski). Następnie dodawano rozpuszczalnik – wodę, piwo, ocet oraz spoiwo nadające cieczy odpowiedniej gęstości. Atramenty te były niezwykle odporne na światło słoneczne, nawet przy długiej ekspozycji nie traciły koloru, były natomiast nieodporne na wilgoć, dość drogie i trudne w przygotowaniu, bowiem sadza źle mieszała się z wodą czy piwem. Przez wieki pracowano nad atramentem, który lepiej wiązałby się z podłożem i nie zastygał na stalówce, aż w końcu poprzez dodanie związków żelaza i garbników powstał atrament żelazowo-galusowy. Pierwsze wzmianki o tym atramencie pochodzą z II wieku p.n.e., a jego popularność znacznie wzrosła w okresie średniowiecza, wraz z rozwojem administracji państwowych, odkąd używany był powszechnie aż do początku XX wieku.

Atrament żelazowo-galusowy był tani i łatwy w przygotowaniu, każdy pisarz sam sobie go sporządzał zazwyczaj według przekazywanej ustnie lub nawet własnej receptury i przechowywał w formie suchej, nadającej się w każdej chwili do rozrobienia.

Traktaty średniowieczne podają bardzo różne składy inkaustu. Bazą atramentu były galasówki (bogate w garbniki patologiczne narośla na liściach i gałęziach dębu), które poprzez długotrwałe ogrzewanie z wodą dają bogaty w garbniki wyciąg. Stąd popularna do niedawna nazwa – inkaust wywodząca się z łacińskiego enkaustum – czyli ogrzewanie, wypalanie. Do wyciągu z galasówek dodawano witriol czyli siarczan tlenku żelaza, używany w średniowieczu w kilku kolorach głównie do farbowania skór i tkanin oraz gumy arabskiej jako spoiwa. Przepis ten był modyfikowany na wszelkie sposoby. Zamiast galasówek dodawano korę drzew, jagody jałowca, sumak, jako źródła jonów żelaza – stare podkowy, zardzewiałe żelazo, wodę kowalską, a jako rozpuszczalnika piwo, wódkę a nawet mocz. Uzyskany atrament był cieczą jasną, ciemniał dopiero po napisaniu tekstu, w wyniku utlenienia żelaza tlenem z powietrza.

Przyczyny powstawania wżerów atramentowych są od lat przedmiotem badań wielu chemików i konserwatorów. Destrukcja papierowego czy pergaminowego podłoża wynika z nadmiernej kwasowość atramentów wykonanych w nieodpowiednich proporcjach (szczególnie nadmiaru witriolu i garbników) oraz obecności wolnych jonów żelaza i innych metali.

W konserwacji wżerów stosuje się dość skomplikowane procesy chemiczne, polegające na blokowaniu wolnych jonów żelaza, które w atramencie nie zużywają się z biegiem lat, tak więc zatrzymanie tego procesu jest niezbędne. Opracowano nawet metodę polegającą na wygotowaniu dokumentów w wodzie. I choć brzmi to dosyć niewiarygodnie metoda ta od 30 lat znalazła zastosowanie w kilku europejskich pracowniach konserwatorskich.

Warto wspomnieć też o niewidocznych po wyschnięciu atramentach sympatycznych, inaczej nazywanych tajemnymi, których historia sięga aż do 250 roku p.n.e. Już Filon z Bizancjum, grecki pisarz i mechanik, w rozdziale księgi poświęconej technice wojennej opisał zastosowanie kwasu garbarskiego do pisania tajnych wiadomości, które wywoływano solami żelaza. Bogaty w garbniki wywar z galasówek często używano również w średniowieczu. Innych sposobów jest wiele. Poprzez podgrzewanie dokumentu ujawniają się litery pisane wodą z miodem, cukrem, sokiem z cytryny, cebuli, mlekiem, moczem, octem winnym a nawet nasieniem. Do pisania można zastosować również różne związki chemiczne, często widoczne tylko w świetle ultrafioletowym (por.: https://www.youtube.com/watch?v=1SrbYYKLxfc ).

Anna Fedrizzi-Szostok