Nawet stałych użytkowników Książnicy Cieszyńskiej zaskoczyć może fakt, że w jej zbiorach znaleźć można materiały o egzotycznym charakterze, spisane np. w językach orientalnych. Większość z nich trafiła do Cieszyna w minionych wiekach, co świadczyć może, że nawet wówczas nie był on odizolowany od szerokiego świata, a jego mieszkańców frapowały odległe kraje i kultury. Kolekcja orientalnych wydawnictw powiększyła się jednak całkiem niedawno, za sprawą pani Marii Skalickiej (1923-2002), mieszkającej w Katowicach ustronianki, która przed kilku laty ofiarowała Książnicy swój cenny księgozbiór, odzwierciedlający jej różnorodne pasje i zawierający m.in. druki bibliofilskie oraz materiały związane ze Śląskiem Cieszyńskim. W kolekcji tej znalazły się nawet sinica, które – co najciekawsze – bez wątpienia zaliczyć można do cieszynianów!
Paradoksem jest, że autor części z nich, badacz pisma chińskiego Doman Wieluch jest na Śląsku Cieszyńskim postacią niemal zupełnie zapomnianą. Urodził się w 1887 r. w Jabłonkowie w rodzinie miejscowego aptekarza. Po ukończeniu studiów chemicznych wyjechał do Danii, gdzie wkrótce powierzono mu stanowisko polskiego wicekonsula w tym kraju. Prawdziwą pasją Domana Wielucha stały się jednak studia nad językiem chińskim, prowadzone w Bibliotece Królewskiej w Kopenhadze. Zainteresowań swych nie zarzucił nawet po powrocie do Polski, gdzie w okresie międzywojennym – jako inżynier chemik – podjął pracę w Unii Górniczo-Hutniczej w Katowicach. Po wybuchu II wojny światowej Doman Wieluch wraz z rodziną ponownie wyjechał do Danii, gdzie spędził resztę życia.
Jego wieloletnie badania sinologiczne zaowocowały opracowaniem pierwszego w Polsce „Słownika chińsko-polskiego do czytania tekstów chińskich bez przygotowania”, wydanym w Katowicach w 1936 r. Ten właśnie słownik, stanowiący dziś niezwykłą rzadkość, wraz z kolekcją książek Marii Skalickiej trafił do zbiorów Książnicy. Niepozornej książeczce, wydanej w postaci powielonego maszynopisu, nadał autor wyraźne cechy oryginalnych chińskich ksiąg – słownik odbity był na długich pasach cieniutkiego papieru, złożonych w harmonijkę i zszytych od strony grzbietu. Niezwykłość słownika polegała jednak przede wszystkim na jego unikalnej zawartości – Wieluch zastosował w nim wynalezioną przez siebie nowatorską metodę odczytywania chińskich znaków. Wyszedł bowiem z założenia, że każdy spośród 50 tysięcy (!) chińskich znaków składa się z kombinacji mniejszych elementów, tzw. charakterów, wypełniających kwadratową powierzchnię danego znaku. Elementów tych wyróżnił Wieluch 296, opatrując je krótkimi, łatwymi do zapamiętania nazwami odwołującymi się do ich kształtu, wyrażonymi w języku angielskim (element przypominający pole z kłosami otrzymał np. nazwę Poland), co pozwoliło na alfabetyczne uszeregowanie i co – za tym idzie – łatwe wyszukiwanie w słowniku poszczególnych charakterów. Tak więc, w odróżnieniu od tradycyjnych, potężnych objętościowo słowników, w których poszukiwać należało całych znaków (co nie należało do łatwych zadań), słownik Wielucha cechuje się małą objętością, prostotą i łatwością użycia, umożliwiającą niemal błyskawiczne opanowanie umiejętności czytania po chińsku. Opracowaną przez siebie metodę z sukcesem stosował Wieluch na prowadzonych w Katowicach kursach czytania w języku chińskim. Jeden z jego uczniów, późniejszy tłumacz literatury chińskiej Jan Wypler, opublikował w 1939 r. rozprawkę „Jak można łatwo nauczyć się po chińsku”, entuzjastycznie oceniając w niej system Wielucha „…kto miał przyjemność stawiania pierwszych kroków w chińszczyźnie przy pomocy słownika Wielucha, ten od razu znajduje się jak w siedmiomilowych butach i porusza się z całą swobodą we wszystkich słownikach”. Egzemplarze słownika rozesłane zostały prawdopodobnie po całym świecie, o czym świadczyć może zachowany rękopiśmienny wykaz 82 osób, którym przekazano jego prospekty. Wymieniono w nim instytuty orientalistyczne i osoby prywatne – Polaków zamieszkałych w Mandżurii, polskich i obcych literatów i uczonych (Aleksander Brückner, Josef Čapek, Roman Dyboski, Wincenty Lutosławski, Bronisław Malinowski, Julian Tuwim, Jan Parandowski, Stanisław Rospond, Wacław Sieroszewski), a także krajanów samego autora (Ernest Farnik, Tadeusz Michejda, Franciszek Popiołek).
Doman Wieluch parał się nie tylko lingwistyką, ale i działalnością przekładową. W zbiorach Książnicy można zapoznać się z przetłumaczonym przez niego XVI-wiecznym chińskim opowiadaniem „Gałązka żółtej azalii”, które ukazało się drukiem w Katowicach w 1938 r. Książeczka ta stanowi unikat również dlatego, że opatrzona jest małą kwadratową pieczątką, rodzajem stosowanego przez Domana Wielucha znaku własnościowego. Pieczęć, przedstawiająca chiński znak oznaczający „kosztowną zabawę”, który odczytywać należy jako „Wei-lu”, stanowi zatem stylizację nazwiska Wielucha.
We wchodzącej w skład zbiorów Książnicy partii materiałów związanych z cieszyńskim sinologiem znalazły się również publikacje w języku chińskim (na razie niestety daremnie czekające na czytelników…).
Warto zapoznać się z materiałami przybliżającymi postać wybitnego, a zapomnianego Cieszynianina, który, choć wcześnie opuścił rodzinne strony, utrzymywał z nimi stały kontakt, o czym świadczyć mogą także znajdujące się Książnicy jego rodzinne fotografie. Na jednej z nich oglądać można np. przebraną w strój cieszyński żonę sinologa, Dunkę Zelę Mourier.
Małgorzata Szelong