„Dobroduszne bokobrody Franciszka Józefa” – Rzecz o Karolu Ludwiku Konińskim i jego „Kartkach z dziejów polskości Śląska Cieszyńskiego”

„[…] mały ten kraik jest źródłem wzruszeń turystycznych miłych i intymnych, a częściowo poniekąd «egzotycznych». Horyzonty zamknięte łukami łagodnych gór, porosłych starymi borami i lasami (jak wspaniale powykręcane buki na stokach Czantorii!), częsty jeszcze strój ludowy, umiarkowany w kolorach u ewangelickiej ludności, wesoło jaskrawy u katolików w Istebnej, strój dodający wiele wdzięku twarzom niewieścim, często i bez tego ładnym, odmienna tonacja wymowy ludowej, która po obsłuchaniu się z nią brzmi nieco archaicznie, po staropolsku, dalej okazałe inwestycje budowlane już polskie, nowożytny gościniec z Katowic do Istebnej, drzewami owocowymi wysadzany, świetne serpentyny na przełęczy Kubalonce — to jest wszystko miłe. A kto zapozna się z ludźmi, kto przeczyta to i owo z pamiętników śląskich, kto usłyszy te same liczne nazwiska żywych, z jakimi się w silesiacach zapoznał, ten ma wyraźne odczucie intymnego regionalizmu tego zacisznego — ale bynajmniej nie gnuśnego — życia. Tutaj wszyscy się znają, sieć powinowactw tak świeża w pamięci i gęsta, jak w dawnej Polsce szlacheckiej, a szereg trwałych widocznie rodów, przynajmniej rodzin tego samego nazwiska, nadaje ton życiu.”
 
Portret Karola Ludwika Konińskiego autorstwa Stanisława Ignacego Witkiewicza, 28 marca 1937, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza (https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Witkacy_Karol_Ludwik_Koninski.jpg?fbclid=IwAR3wdrUcKWducs2DhGKuXDbW0ryVMs44I1xgLy63ymkBzmluMRrw-8gIr7U#filelinks)
 
Powyższa charakterystyka Śląska Cieszyńskiego zawarta została w obszernym szkicu „Kartki z dziejów polskości Śląska Cieszyńskiego”, który wyszedł spod pióra Karola Ludwika Konińskiego (1891-1943), krytyka literackiego, etnografa, publicysty i myśliciela, tak w 1969 r. scharakteryzowanego przez jego biografa, Bronisława Mamonia: „postać wybitna […] pisarz niezwykły, nie mający swoich poprzedników oraz następców w literaturze polskiej, z rodziny wielkich gwałtowników chrześcijańskich”. Przez większość życia borykający się ze skutkami poważnej choroby – gruźlicy kręgosłupa, Koniński pozostawił po sobie bogaty i zróżnicowany formalnie pisarski dorobek, koncentrujący się wokół problemów politycznych, społecznych, gospodarczych, ale nade wszystko – odnoszący się do fundamentalnych zagadnień z dziedziny religii, filozofii, kultury. Ideowo kojarzony z endecją, regularnie pisujący do takich m.in. czasopism, jak „Myśl Narodowa” i „Prostu z Mostu”, pod koniec lat trzydziestych związał się z centrowym Frontem Morges.
 
Przywołany na wstępie idylliczny obraz Śląska Cieszyńskiego tworzy zaledwie tło dla zasadniczych pytań, jakie w swoim artykule postawił Koniński, dociekając źródeł odrodzenia polskości na Śląsku Cieszyńskim w XIX w., a także powodów, dla których zjawisko to nie objęło wszystkich polskojęzycznych mieszkańców regionu, znaczną część nich pozostawiając obojętną wobec Polski. Intensywnie zajmując się wówczas koncepcją narodu, który postrzegał jako wspólnotę opartą na kulturze, uformowaną i podtrzymywaną wysiłkiem elit, z wielką uwagą analizował kwestię renegactwa, narodowej apostazji, w tej perspektywie dostrzegając na Śląsku Cieszyńskim szczególnie interesujące pole dla swoich badań i analiz.
 
Cytując fragment młodzieńczego wystąpienia Jana Michejdy, który w 1870 r. skonstatował, iż «Myśmy Polacy, nasz lud śląski to lud polski, należymy do narodu wielkiego… Nasi przodkowie to naród wielki, szlachetny. Nasza mowa piękna […] Po tym poznamy swoją godność, jeśli będziemy sami siebie szanowali i nie będziemy kłaniali się innym bogom», Koniński zwraca uwagę: „Czyż to nie klasyczny wprost wyraz owej autonobilitacji, jaką w patriotyzmie narodowym uzyskuje ludność ludowa, socjalnie upośledzona, moralnie zdeprymowana przez ciążącą na niej obcojęzykową warstwę pańską? Taką jest najbliższa przyczyna odrodzeń narodowych. Zamiast więc „tajników” instynktu plemiennego możemy tu przyjąć coś o wiele bardziej znanego i zrozumialszego, bo instynkt godności osobistej”. Podkreśla zarazem, iż: „Naród nie jest gatunkiem biologicznym, w którym by wszyscy naraz jakimś równym, tajemniczym a żywiołowym, ponadosobistym automatyzmem byli porywani, — ale jest sprawą na wskroś osobistą, mniej lub więcej, ale zawsze, świadomą, i dlatego właśnie moralną i człowieczą”.
 
Jak trafnie zauważył Kazimierz Wyka, takie stanowisko świadczy dobitnie, iż „wszelkie, wynikające z pozytywizmu pojęcia o narodzie jako odrębnym i nadrzędnym organizmie, a już tym bardziej irracjonalne przypisywanie pojęciu narodu jakichś treści mistycznych i niezmiennych, a więc przekonania stanowiące szkielet myślowy współczesnych nacjonalizmów, były Konińskiemu obce”. Autor „Kartek…”, podkreślając znaczenie wspólnoty językowej łączącej Śląsk i Polskę, nie absolutyzuje jej, ale odrzucając determinizm, zasadniczy nacisk kładzie na godnościowy fundament akcesu cieszyńskich Ślązaków do polskiej wspólnoty narodowej, szczególne znaczenie przypisując sferze wartości, które ich do polskości pociągnęły i które uznali za własne, na czele z – dającym poczucie podmiotowości i siły – umiłowaniem wolności. Nic zatem dziwnego, iż – jak konstatuje Koniński – „polskość tu na Śląsku […] oznacza szlachetniejszy typ bycia, czy to jako stary gazdowski obyczaj (o którym Kubisz, tradycjonalista, syn ludu, tak pięknie pisze), czy to jako zbliżenie się do sposobu bycia inteligencji rdzennie polskiej”. W takim rozumieniu polskość sama w sobie staje się wartością, uszlachetniającą tych, którzy ją świadomie wybrali i współtworzą.
 
Zwracając uwagę na aksjologiczny aspekt odrodzenia narodowego, jego godnościowy pierwiastek, Koniński podkreśla jednocześnie, iż „instynkt czy tam uczucie godności osobistej nie został ludziom w równych porcjach rozdany, przeto przy równych historycznych warunkach nie jednakowo na nie ludzie reagują”. Część polskojęzycznych Ślązaków pozostała przecież wobec polskości obojętna. Ich Koniński charakteryzuje w następujący sposób: „Trzeba tych ludzi nie tylko słyszeć, ale widzieć, ich gest, ich manierę… Jak do żadnego języka, tak i do żadnej kultury nie należą, ani do swej rodzimej, ludowej polskiej, ani do inteligenckiej polskiej, ani czeskiej lub niemieckiej, żargonowcy języka, żargonowcy kultury! Co na kresach, w mieszaninie języków, szczepów, kultur, nie umiało zdecydować się na swą narodowość, co się nie wszczepiło mocno w jeden jedyny pień języka, to i w manierze swojej pozostało ordynarne”. W innym zaś miejscu dodaje: „Co tu jest płaskie, obracało się, podczas naszej niewoli, ku narodowościom tu przemożnym, przede wszystkim więc ku Niemcom, — ale ci nowicjusze niemczyzny w głąb kultury niemieckiej nie wchodzili, tym bardziej, że społeczność niemiecka, przy swym niezmiernie ostrym przedziale (wbrew dobrodusznym pozorom!) pomiędzy «sferą wyższą» a małomieszczaństwem, wcale nie jest dobrą szkołą smuklejszego sposobu bycia dla przybyszów z niziny społecznej”.
 
Koniński daleki jest jednak, aby pod adresem ludzi należących do tego środowiska formułować – powszechne przecież w owym czasie – oskarżenia o zaprzaństwo. Jak bowiem zauważa, „Co na kresach nazywa się ,,renegacją”, jest rzadko kiedy zdradą we właściwym sensie tego słowa, ale najczęściej jest [tylko] pospolitością”. Wszak „renegatem jest ten, co odstępuje od wartości posiadanej […] ale na skutek znużenia wartością, czy w ogóle dla wartości niższej moralnie (jak np. wygoda, bezpieczeństwo, dobrobyt itp.). Otóż te żywioły wychowane po austriacku nie posiadały nigdy tej wartości, jaką jest polskość. Iluż było tych, dla których najwznioślejszą wizją patriotyczną były dobroduszne bokobrody Franciszka Józefa, najwspanialszym romantyzmem — romantyzm Rudolfa z Meyerlingu?”. W tych warunkach zarzut renegactwa Koniński rezerwuje już tylko dla samego Józefa Kożdonia, o którego postawie pisze: „Była tam nienawiść do Polski tak niepojęta, że prawdopodobnie aż perwersyjna — a perwersja każe przypuszczać, że dana wartość nie całkiem była [mu] obcą”.
 
„Kartki z dziejów polskości Śląska Cieszyńskiego”, ogłoszone drukiem w czterech częściach na łamach liberalnego miesięcznika „Przegląd Współczesny” w 1936 r. (nr. 157, 158, 163 i 165) , stanowią owoc pobytu Karola Ludwika Konińskiego na Śląsku Cieszyńskim w 1930 r. oraz nawiązanej wówczas bliskiej znajomości z Janem Wantułą, z którego gościny w następnym roku pisarz korzystał przez miesiąc i z którym utrzymywał kontakt aż do 1941 r. Oszołomiony bogactwem zebranych przez Wantułę książek, znalazł w jego bibliotece silesiaka, które wykorzystał przy pisaniu „Kartek”, sam zaś księgozbiór i jego właściciela zaprezentował w 1931 r. na łamach czasopisma „Silva Rerum” w artykule zatytułowanym „Księgozbiór robotnika. Przyczynek do bibliofilstwa na Śląsku”. Pozostając pod wrażeniem siły charakteru, erudycji i dokonań Jana Wantuły, Koniński przedstawił jego sylwetkę także w opracowanej przez siebie i wydanej w 1938 r. dwutomowej antologii pisarzy ludowych, zamieszczając w niej m.in. artykuł Jana Wantuły „W obronie prawdy”, po raz pierwszy ogłoszony drukiem w 1929 r. na łamach „Posła Ewangelickiego” i zawierający taką oto – jednoznaczną – deklarację: „Kochamy Polskę z całej duszy taką, jaką jest, z Jej brakami, ułomnościami. Nie zrazi nas do niej nawet niekiedy macosze traktowanie ewangelików; wiemy, że to nie Polska-Matka, ale nie zawsze życzliwe rodzeństwo winę ponosi… Ale Polska dla nas święta, jest naszą Ojczyzną!”. Prócz Wantuły w swojej antologii Koniński uwzględnił także dorobek kilku innych Ślązaków cieszyńskich, a mianowicie Jury Gajdzicy, Adama Sikory, Franciszka Pawlisza oraz Alojzego Bączka.
 
Do Śląska Cieszyńskiego Karol Ludwik Koniński wrócił raz jeszcze, umieszczając w jego realiach (jak uściśla Kazimierz Wyka – w Skoczowie) akcję swojego opowiadania „Straszny czwartek w domu pastora”, opublikowanego na łamach ostatniego przed wybuchem wojny numeru czasopisma literackiego „Ateneum”. Opowiadanie, pomyślane przez autora jako część pierwsza literackiego tryptyku, otrzymało kontynuację w postaci opowiadania „Pastor”, które Koniński zdołał ukończyć mimo postępującej choroby, leżąc w gorączce, ledwie miesiąc przed śmiercią. Część trzecia pozostała tylko w postaci planu. Całość ukazała się drukiem w 2015 r. w opracowaniu i ze wstępem Justyny Rybki w serii wydawniczej Biblioteki Jagiellońskiej „Fontes et Studia”, opatrzona tytułem „Straszny czwartek w domu pastora. Dalsze losy pastora Hubiny”. Opowiadania Konińskiego, współcześnie zaliczane do klasyki polskiej nowelistyki, stawiające fundamentalne pytania o kwestię winy i kary, dzięki intrygującej, pełnej napięcia fabule, zyskały sobie niemałą popularność wśród czytelników.
 
Do zbiorów Książnicy Cieszyńskiej nie trafił nigdy „Przegląd Współczesny”. Jest tutaj za to nadbitka „Kartek z dziejów polskości Śląska Cieszyńskiego”, i to opatrzona dedykacją autora, który 2 lutego 1936 r. ofiarował publikację Instytutowi Śląskiemu w Katowicach. Egzemplarz z podobnie brzmiącą dedykacją, napisaną w czerwcu 1936 r., autor przeznaczył z kolei do Biblioteki Narodowej. Jej cyfrowa kopia pozostaje dostępna za pośrednictwem POLONY: https://polona.pl/…/fd631576-7d24-4798-a780-c2781345f5e1 . W Książnicy znaleźć można także dwutomową antologię „Pisarze ludowi. Wybór pism i studium o literaturze ludowej” z przedmową F. Bujaka (Lwów 1938) i to w dwóch egzemplarzach, z których jeden opatrzony jest podpisem własnościowym zaprzyjaźnionego z J. Wantułą ks. Józefa Nierostka.
 
Krzysztof Szelong
 
K. L. Koniński: “Kartki z dziejów Ślaska Cieszyńskiego” (nadb. “Przegląd Współczesny” 1935 nr 157-158, 163, 165). Na reprodukcji widoczna dedykacja autora dla Instytutu Śląskiego, Książnica Cieszyńska, sygn. PSL 9.08.17