Kalendarze, kalendarze… 2015

W piątek 12 grudnia 2014 r. o godz. 17:00 w sali konferencyjnej Książnicy Cieszyńskiej odbędzie się spotkanie promocyjne poświęcone regionalnym kalendarzom na rok 2015. Wydawnictwa zaprezentują redaktorzy poszczególnych tytułów: Irena French (Kalendarz Cieszyński), Izabela Kraus-Żur (Kalendarz Śląski), Lidia Szkaradnik (Kalendarz Ustroński), Józef Michałek (Kalendarz z Istebnej, Jaworzynki i Koniakowa), Robert Orawski (Kalendarz Gminy Skoczów) i Jan Picheta (Kalendarz Beskidzki). Goście będą mieli okazję nabyć każdy z omawianych kalendarzy.

Przełom listopada i grudnia to czas, na który ze szczególną uwagą czeka wielu miłośników naszej lokalnej historii i tradycji. Wówczas bowiem zaczynają się ukazywać kolejne roczniki tego charakterystycznego dla Śląska Cieszyńskiego typu wydawnictw, jakim są regionalne kalendarze. Redaktorzy dokładają wszelkich starań, by ich kolejne edycje mogły trafić “pod strzechy” już na Święta Bożego Narodzenia. Zainteresowani otrzymują do swoich rąk “czytadła”, które oferują lekturę  napisanych w lekkiej i przystępnej formie opracowań na temat lokalnej historii i wybitnych postaci, wspomnienia, twórczość literacką (także gwarową) czy sprawozdania z działalności miejscowych organizacji. Regionalne kalendarze są podobne, ale każdy z nich ma do zaoferowania coś odmiennego i swoje sposoby na przyciągnięcie czytelników. Prezentują zawsze szeroki przekrój tematów i samych autorów – piszą do nich zarówno zawodowcy, jak i miłośnicy regionu  niezajmujący się na co dzień nauką czy publicystyką. I to właśnie ogromny kapitał kalendarzy – dają głos ludziom, którzy mają do powiedzenia coś wartościowego, a często nie mieliby innej możliwości wydania tekstu drukiem. Spośród współcześnie ukazujących się na Śląsku Cieszyńskim tytułów tego rodzaju najdłuższą historię ma “Kalendarz Beskidzki”, święcący właśnie swe 55-lecie (nie ukazywał się jednak w latach 2005-2010). Niewiele młodszy jest zaolziański “Kalendarz Śląski”, którego premierowy zeszyt przypadł na rok 1962. “Kalendarz Cieszyński” na 2015 rok ukazał się po raz trzydziesty. “Kalendarz Ustroński” wychodzi od 1998 r., “Kalendarz z Istebnej, Jaworzynki i Koniakowa” od 2002 r. (z wyjątkiem 2014 r.), a “Kalendarz Gminy Skoczów” od 2012 r. (jest kontynuacją wydawanego od 2005 r. “Kalendarza Miłośników Skoczowa”). Od 2001 r. ukazuje się również “Kalendarz Goleszowski”, którego czternasty rocznik z przyczyn losowych ukaże się w późniejszym terminie.

Historia kalendarzy na Śląsku Cieszyńskim jest jednak znacznie dłuższa, a przy tym niezmiernie ciekawa. Pierwszy “Kalendarz Cieszyński dla Katolików i Ewangelików” ukazał się w 1857 r. i został zredagowany przez nie byle kogo, bo samego Pawła Stalmacha. Znalazły się w nim, poza samym kalendarium (z nazwami miesięcy w trzech językach!) m.in. bogaty wybór przysłów i porad gospodarskich, wykaz jarmarków w regionie, krótka historia Księstwa Cieszyńskiego, kilka powiastek moralizatorskich oraz genealogia rodziny cesarskiej, a także – uwaga – abecadło polskie, ponieważ pierwszy cieszyński kalendarz – choć sam drukowany szwabachą – był ważnym narzędziem walki z germanizacją. 100 lat temu wydawnictwa tego typu stanowiły ważne źródło informacji. Swoje kalendarze miały poszczególne grupy zawodowe – chłopi, górnicy czy żołnierze. Były w powszechnym użytku i spełniały zapotrzebowanie na informacje przedstawiając tym samym bardzo dużą wartość dla lokalnej społeczności. Unaocznić to może lektura – skądinąd doskonałej – książki Gustawa Morcinka pt. “Czarna Julka”. To właśnie z kalendarza dzieci – uczące się w szkole ludowej, że koza beczy a baran bodzie i recytujące teksty o cesarzu Józefie II orzącym w polu – dowiadują się czym jest Śląsk, co znaczy “ojczyzna” i kim był Adam Mickiewicz. Niech was ręka boska broni, gdybyście mi pobrudzili ten kalendarz lub podarli – przestrzega bohaterów sztygar Lizak, wręczając im rocznik ze swoim artykułem na temat intrygującego ich inżyniera Racka. Z kolei gdy młody Gustlik opowiada historię kwitnącej jabłoni, pod którą spotykają się bohaterowie, Julka – będąc pod jej ogromnym wrażeniem – jest przekonana, że musiał ją wyczytać w jednym z kalendarzy. Chcąc zaimponować dziewczynie, Gustlik podejmuje postanowienie, że sam kiedyś będzie do nich pisał (jak tylko przestanie robić błędy). Czy się z niego wywiązał – to już chyba nie wymaga komentarza…

Wojciech Święs