Cześć Karwinie

Leopold Kronenberg, Cześć Karwinie. Obrazki z czasów najazdu czeskiego na Śląsk, Orłowa - Cieszyn 1919 - okładka
Leopold Kronenberg, Cześć Karwinie. Obrazki z czasów najazdu czeskiego na Śląsk, Orłowa - Cieszyn 1919 - okładka
Leopold Kronenberg, Cześć Karwinie. Obrazki z czasów najazdu czeskiego na Śląsk, Orłowa – Cieszyn 1919 – okładka
 
Stało się, jak wszyscy przewidywali.
 
Czesi bez wypowiedzenia wojny wszczęli walkę o Śląsk. Kiedy dopołudnia kilku czeskich oficerów, przebranych za oficerów aljanckich, odgrywało płaską komedję przed Radą Narodową, że żądają w imieniu koalicji wycofania się załóg polskich poza Białkę, i kiedy generał Latinik zwracał się telefonicznie do Ministerstwa wojny w Warszawie o wskazówki, uważając tamtych komedjantów za prawdziwą Komisję aljancką, wojska czeskie równocześnie zajmowały Bogumin. Zanim nadszedł twardy rozkaz, by rzekomych oficerów aljanckich aresztować, walka rozgorzała już w zagłębiu karwińskiem.
 
Na szybach rozwyły się syreny alarmowe, w podziemiach zaś rozkrzyczały się rury po wszystkich chodnikach i przodkach, zwołujące górników do obrony.
 
Zaroiły się ciemne ganki biegnącym tłumem, rozkłębiło się podszybie klątwami i mściwem wyzywaniem, a maszyny wyciągowe dyszały chrapliwie z wysiłku i pośpiechu, windy zaś wylatywały na światło dzienne i wyrzucały z siebie rozgorączkowanych ludzi.
 
— Po karabiny!.. Po karabiny!.. Zbiórka na hołdzie!.. Trzecio kompania zbiórka przy suskim lesie!.. Pieronem, chłopi!.. — leciały gorączkowe rozkazy.
 
Rozbiegali się truchtem starzy i młodzi, umorusani, lekko ubrani, biegli do domów, wyciągali z poza szaf i z pod łóżek czy ze strychów karabiny, naboje i granaty ręczne, i co sił biegli na wyznaczone posterunki.
 
Wicher prał śnieżycą, pluł w oczy, szarpał, gryzł do kości, a poprzez jego szum leciały pojedyncze strzały nielicznych żołnierzy polskich i zmięte szczekania karabinów maszynowych.
 
Rozwinęła się przejrzysta linja od suskiego lasu poprzez dąbrowskie łęgi, wzdłuż dymiących hałd, wygięła się łukiem koło dąbrowskiego lasu i leciała teraz naprzełaj polami ku Raju i Olszynom. Górnicy ściskali w czarnych, grabiejących łapach kolby karabinów, czaili się za każdym załomem, pieronowali zawzięcie i szukali wroga.
 
Wojska czeskie posunęły się bez oporu aż pod Łazy, Dąbrowę i Raj.
 
Drobna garstka żołnierzy polskich stawiała rozpaczliwy opór. Cofali się powoli. Drogę swą znaczyli krwią […].
 
 
Zacytowany wyżej tekst pochodzi spod pióra Gustawa Morcinka i stanowi wstęp do niezwykle barwnego, dynamicznego opisu walk, jakie z nacierającymi wojskami czeskimi stoczyli karwińscy górnicy w styczniu 1919 r. To bodaj jedyne w historii polskiej beletrystyki tak wysokiej próby, obszerne literackie ujęcie przebiegu – rozpoczętej 23 stycznia 1919 r., a więc dokładnie przed 105 laty – wojny polsko-czechosłowackiej. Tylko ono miało też szansę wpłynąć na wyobraźnię polskich czytelników i na trwałe wprowadzić doń dramatyczny obraz zmagań o przynależność Śląska Cieszyńskiego do Polski w pierwszych dekadach XX w.
 
Fragment ów pochodzi bowiem z najważniejszej w całym dorobku Gustawa Morcinka, dedykowanej matce powieści „Wyrąbany chodnik”. Było to zarazem w literackiej karierze twórcy dzieło przełomowe. Dzięki niemu – jak odnotowała Krystyna Heska-Kwaśniewicz – „z małomiasteczkowego nauczyciela, o którym nie przestano jeszcze plotkować, [Morcinek] stawał się pisarzem polskim, o którym pisała cała prawie krajowa prasa”. Przyczyniła się do tego bez wątpienia prestiżowa nagroda, którą za „Wyrąbany chodnik” autor otrzymał w czerwcu 1931 r. w Śląskim Konkursie Literackim, odbierając imponującą kwotę 12 500 zł, co w okresie trwającego wówczas kryzysu radykalnie poprawiło jego status materialny, pozwalając mu na niemal wyłączne już poświęcenie się pracy twórczej.
 
„Wyrąbany chodnik” to porywająca opowieść o pokoleniu Ślązaków, uosabianym tu przez członków dwu gałęzi rodziny Wałoszków, żyjących zarówno na pruskim Górnym Śląsku, jak i na austriackim Śląsku Cieszyńskim, którzy codziennymi wyborami i żmudną pracą przeciwstawiają się naciskom germanizacyjnym i czechizacyjnym, a po zakończeniu wojny światowej chwytają za broń, niemal dosłownie wyrąbując sobie chodnik do utęsknionej i wyśnionej Polski.
 
Powieść napisana barwnym językiem inkrustowanym gwarowymi stylizacjami, obfitowała w wątki romansowe i przygodowe, przyciągające rzesze czytelników niezależnie od stopnia ich literackiego wyrobienia, tym zresztą silniej, iż przesycona była bliskim ówczesnemu odbiorcy duchem romantycznym z całą właściwą mu symboliką. Krytycy literaccy oraz koledzy po piórze Morcinka doceniali ją z kolei za literackie innowacje, bogactwo środków stylistycznych oraz głębię zastosowanych metafor. Nagrodzona książka miała więc rzeczywiście szansę przybliżyć polskiemu czytelnikowi losy dzielnicy, która od Polski odpadła już w średniowieczu, a teraz z woli większości jej mieszkańców powróciła w granice Macierzy, a tym samym – na trwałe wzbogacić polską mitologię i polską tożsamość o śląskie doświadczenie oraz tamtejszy plebejski patriotyzm i plebejską kulturę, w Polsce ciągle jeszcze słabo rozumiane i przyswojone. Książka, obrazując paralelną walkę Ślązaków z jednej strony z Niemcami, z drugiej zaś z Czechami mogła zarazem przyczynić się do kulturowej integracji śląskiej społeczności i przezwyciężenia różnic pomiędzy jej częściami wywodzącymi się ze Śląska pruskiego oraz ze Śląska Cieszyńskiego – rzecz o niebagatelnym znaczeniu w perspektywie celów polityki społecznej i kulturalnej wdrożonej w tym zakresie przez wojewodę śląskiego Michała Grażyńskiego.
 
„Wyrąbany chodnik”, po raz pierwszy wydany na przełomie lat 1931-1932, w krótkim czasie zyskał olbrzymią popularność, szczególnie wśród młodzieży, już w 1936 r. doczekał się więc wznowienia. Oba wydania ukazały się staraniem cieszyńskiego „Dziedzictwa Bł. Jana Sarkandra”. Także trzecia, powojenna edycja „Chodnika” z 1947 r. wydana została przez „Dziedzictwo”. Późniejsze, pochodzące z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, wznowienia powieści znacznie różniły się od oryginału. Cenzura pozbawiła je wątków obrazujących zmagania cieszyńskich Ślązaków z czeskim naporem. Zniknął też dramatyczny opis walk o Karwinę, o której w wydanej w 1919 r., a więc świeżo po ich zakończeniu, propagandowej broszurce pt. „Cześć Karwinie. Obrazki z czasów najazdu czeskiego na Śląsk” nauczyciel polskiego gimnazjum w Orłowej Leopold Kronenberg napisał: „Karwina stała się dla Śląska i dla Polski wielką, świętą nazwą. Karwina dzisiejsza to już nie to dawne górnicze miasteczko, ale to śląska Częstochowa, miejsce śląskim Polakom tak drogie i kochane, że górnik karwiński stał się symbolem polskości i otoczył się aureolą bohaterstwa i męczeństwa za sprawę polską. Karwina znalazła drugie bogactwo, lecz jakże różne od bogactw węgłowych: bogactwo polskości, tkwiące w duszach i sercach Karwiniaków”.
 
Do legendy „polskiej Karwiny”, którą ożywił „Wyrąbanym chodniku”, a którą ze świadomości polskich czytelników na trwałe wyrugowała komunistyczna cenzura, Gustaw Morcinek wrócił w znacznie lżejszej formie w wydanej w 1960 r. „Czarnej Julce”, powieści dla młodzieży, która także zyskała sobie sporą popularność. Choć niedawno została wznowiona, nie ma już chyba jednak szans na przywrócenie pamięci o społeczności polskich górników z zagłębia karwińskiego. Dzisiaj legendę Karwiny, miasta, które po 1947 r. czescy komuniści skazali na anihilację i którego istnienie w powszechnym odbiorze redukowane jest do topograficznego kuriozum w postaci „krzywego kościoła”, a nazwa – dla dodatkowego chyba rzeczy pomieszania – rozciąga się na sąsiednie miejscowości, tworzą już inni, czerpiąc z zupełnie innych tożsamościowych źródeł i snując zupełnie inne opowieści. Nie ma w nich miejsca dla Gustlika Wałoszka, alter ego Gustawa Morcinka, głównego bohatera „Wyrąbanego chodnika”, który niezłomnie walczył o Polskę.
 
W Książnicy Cieszyńskiej znaleźć można wydania „Wyrąbanego chodnika”, pochodzące z lat 1931, 1947, 1948, 1973, 1987. Niestety, z wydania pierwszego zachował się tylko tom pierwszy, za to w dwóch egzemplarzach, z których jeden opatrzony został odręczną autorska dedykacją dla Tadeusza Regera, a drugi – dla Olgi Zarzyckiej-Ręgorowiczowej. By w czytelni Książnicy zapoznać się z pełnym wydaniem powieści w jej nieocenzurowanej wersji, sięgnąć należy po cieszyńskie wydanie z 1947 r.: https://katalog.kc-cieszyn.pl/document/94723. Tam również przeczytać można wspomnianą wyżej broszurkę Leopolda Kronenberga „Cześć Karwinie”: https://katalog.kc-cieszyn.pl/document/107615. Dostępne są tu także kolejne edycje „Czarnej Julki”, w tym najstarsze z 1960 r. z ilustracjami Jana Szancera: https://katalog.kc-cieszyn.pl/document/90464
 
Oprac.: Krzysztof Szelong